Kolejny dzień w drodze i kolejna niedziela bez rodziny.
Wyruszę na trasę około 8.00. Planuję zrobić około 55 km, będę szedł do Wągrowca.
Myślę, że Euro w Polsce już się udało.
Widziałem już dwa stadiony - piękne. Strefy kibica i w wielkich miastach i w małych
miejscowościach. Ludzie dekorują domy, sklepy, samochody w barwy narodowe.
Podczas meczów atmosfera radości i porozumienia - kłótni nie widziałem.
Mam nadzieję, że nasza drużyna da radę. Przed nami trudny mecz z Rosją....
Ale dopóki piłka w grze.... wszystko się może zdarzyć.
Dziś mam chyba najtrudniejszy dzień.
Zmęczenie daje o sobie znać. Parno, duszno i gorąco.
Przez pierwszych 20 km szło się w miarę dobrze, bo od Poznania wzdłuż drogi były
ścieżki i ścieżki rowerowe. Przy Skokach nie ma nawet pobocza. Drogi wąskie....
W południe padłem... dosłownie. I przedrzemałem godzinkę na pobliskiej łące.
Przypomniały mi się dziecięce i wczesno młodzieńcze lata i strony rodzinne.
Przy suszeniu siana często leżało się i odpoczywało na pachnącej łące.
A teraz miasto, praca... odpoczynków na łące brak.
Czasami podczas rajdów odpoczywamy w takich miejscach... ale krótko,
bo tam walczymy z czasem.
Dziś nie mam siły na nic. W Skokach zrobiłem zakupy, zjadłem i umówiłem się
na nocleg w Wągrowcu. Idę dalej a teraz zaczyna padać.....
22.00 dotarłem na nocleg w Wągrowcu na ulicę Sosnową.
Trudny dzień, trudna droga, trudne warunki....
Duszno - parno - słońce a potem deszcz....
No i nie zobaczyłem żadnego meczu...
Na szczęście przede mną noc, regeneracja a jutro z nowymi siłami ruszam dalej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz