niedziela, 3 czerwca 2012
Dzień drugi - 74 km
Nocleg był super, czekała na mnie kolacja i po tym ciężkim pierwszym dniu mogłem wreszcie wypocząć. Z nowymi siłami wstałem i już od 6.20 byłem w drodze.
Pogoda zmienna od samego rana, słońce, wiatr, deszcz…. Myślałem co słychać w domu. Czy moja córka zrozumiała, moją wyprawę? Czy zaakceptuje moją nieobecność? Z synem właściwie się rozminąłem. Jego nie było tydzień, teraz mnie nie będzie jakiś czas…
A co mnie czeka w rodzinnych stronach z dzieciństwa?
Późnym popołudniem dotarłem w moje rodzinne lasy, pola, nad rzekę. Przypominało mi się wiele spraw, ludzi…. I miałem ten pyszny domowy obiad… przygotowany przez bratową… Był rosół i kurczak – wszystko smaczne – dziękuję.
Chodzę po całym kraju, a tak rzadko tu zaglądam…..
Zasiedziałem się i zaczarowany sielskim krajobrazem szedłem dalej.
Najgorszy moment – ostatnie kilometry. Od 20.30 do 22.00 miałem trudny odcinek drogi. „Bardzo boczne drogi” – dały mi w kość. Nie wiedziałem, którędy iść. Robiło się ciemno i chociaż chodziłem już nocą na azymut…. Było ciężko. Telefon, mapa GPS i zdalne sterowanie pomogły. Przenocuję w Czastarach. …
74 km
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz