wtorek, 5 czerwca 2012
Dzień czwarty - 44 km
W motelu w Stradomi Wierzchniej spałem krótko, ale jestem zregenerowany. Jajecznica i kawa dały mi siłę by iść dalej w nieznane…
Wszystko wymknęło się spod kontroli. Zainteresowanie znajomych, znajomych znajomych, rodziny i spotkanych ludzi chwilowo mnie osłabiły. Zdałem sobie sprawę, że moje teksty czyta bardzo wielu ludzi. Zdjęcia oglądają znajomi i nieznajomi. Wszyscy komentują.
Chyba muszę się bardziej postarać…. Podczas rajdów maszerowałem anonimowo, wśród wielu takich zapaleńców jak ja.
Ruszyłem po 7.00 rano. Zmierzam do Oleśnicy a potem do Wrocławia.
20.00 jestem we Wrocławiu!!!
To był trudny dzień. Padało i padało a potem lało i znowu padało….
Myślałem tylko o tym kiedy przestanie.
Szedłem wzdłuż głównej szosy E8, pobocza były wąskie i musiałem uważać na mijające mnie auta. W Oleśnicy złapała mnie wielka ulewa. Postanowiłem przeczekać ją na stacji benzynowej. Przygarnęły mnie dziewczyny Magda i Agnieszka, które zrobiły mi herbatę i dotrzymały towarzystwa.
A potem poszedłem dalej w deszczu….
W Mirkowie pod Wrocławiem odbywał się trening miejscowej drużyny
GKS Mirków-Długołęka. Zrobiłem zdjęcia podczas treningu i zdjęcie całej drużyny.
Nie zrobiłem zbyt wiele kilometrów bo około 51, ale byłem zmęczony i przemoczony.
Kiedy dotarłem do Wrocławia na moją kwaterę na Psim Polu u rodziny znajomych miałem dość i marzyłem tylko o ciepłym i suchym łóżku.
Wyjaśnię jeszcze wątpliwości wszystkich – szczególnie znajomych. Wiem, że nie znacie szczegółów wyprawy – po prostu nie było czasu i nie byłem pewny czy się uda… Nie jedzie za mną żaden samochód. Jestem samowystarczalny. Ubrania suszę na kwaterach. Wszystko czego potrzebuję mam w plecaku albo kupuję po drodze. Naprawdę niewiele potrzeba na taką wyprawę…. Żartuję
Najważniejsze są dobre buty ….
Pozdrawiam wszystkich znajomych i nieznajomych śledzących moje zmagania szczególnie z dzisiejszym deszczem. Trzymajcie kciuki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz