Czternasty dzień w drodze.
Czternasty dzień poza domem....
Za mną ponad 770 km, a do Warszawy 326 km. Początkowo zakładałem, że w Warszawie będę 17 czerwca. Miał to być 16 dzień wyprawy. Wiem, że nie będę.
Najwcześniej dojdę do Warszawy w środę 20 czerwca i będzie to 19 dzień wyprawy.
Może przebyta droga, którą czuję w nogach i w kościach odebrały mi początkowy zapał
sprzed czternastu dni, ale zaczynam widzieć, że w 30 dni nie da się dojść do Kijowa.
Cóż jestem tylko człowiekiem, czasem trzeba na wszystko spojrzeć z realnej perspektywy, a nie tylko
z perspektywy marzeń.
W pewnym momencie każdego wędrowca dopada tęsknota..... za domem, rodziną, dziećmi.
Jest pokusa, aby wsiąść w pociąg czy w autobus i wrócić do domu -
bo tak naprawdę stadion w Warszawie już widziałem.....
Mam dość, wczorajszy dzień mocno dał mi się we znaki i mimo, że zobaczyłem chyba najpiękniejszy
polski stadion..... zapał chwilowo mnie opuścił.
Jest po 15.00 opuszczam Gdańsk.
Dzisiaj byłem jeszcze raz pod stadionem, w strefie kibica i widziałem pole namiotowe dla kibiców.
Daleko nie zajdę.... Gdańsk okazał się ciekawy. Sił coraz mniej.
Po wczorajszym deszczu i przemoknięciu do suchej nitki chyba jestem przeziębiony.
Na razie idę w stronę Nowego Stawu ale czy tam dojdę?
Idę wzdłuż krajowej siódemki, wygodną ścieżką pieszo-rowerową. Samochody wolno przejeżdżają obok mnie i chyba idę szybciej od nich, bo tworzą się korki. Kilku kierowców zapytało mnie dokąd mnie podwieźć. Grzecznie odmówiłem - tłumacząc, że jest to wyprawa piesza. Ale pokusa była duża.
Godzina 20.00 i bądź tu człowieku optymistą.
Znalazłem nocleg prawie 2 godziny temu w Lubieszewie.(prawie 7 km przed Nowym Stawem,
aby nie iść po nocy) I cieszyłem się, że wiem dokąd idę i będę miał gdzie spać.
Ale gdzie tam! Zadzwonił pan od tego noclegu, że jednak musi mi odmówić.....
Jestem sam, na jedną noc i nie da rady się przygotować....
Cała Polska gościnność!!!...
Niby Polska z gościnności słynie, doświadczyłem takich momentów, ale kolejny raz mam kłopoty
z noclegiem, za który chcę zapłacić - ale innym się to nie opłaca.
Tym bardziej dziękuję tym wszystkim, którzy podczas tej wyprawy przyjęli mnie na jedną noc i mimo
wszystko im się to opłaciło. A jeszcze bardziej wszystkim nielicznym znajomym, którzy przyjęli mnie
nie oczekując zapłaty. Ciekawe gdzie bym spał, gdybym liczył codziennie na darmowe noclegi u przypadkowo spotkanych osób? Chyba pod chmurką.
Na szczęście znaleziono mi już nowy nocleg w Nowym Stawie, oby nie odwołali.
Ale między innymi takie sytuacje odbierają mi siły i chęci do dalszej drogi.
Czas wziąć azymut na własny dom i strony rodzinne.
Mam nadzieję, że mojej własna rodzina przyjmie mnie po tylu dniach nieobecności....:)
Relacja w Radiu Dla Ciebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz